Fakt jej pozbycia się odnotowuję z kronikarskiego obowiązku, bo czas już był na nią najwyższy. Wrzuciłam ją do szafy mniej więcej w połowie stycznia 2007 roku, przyjąć więc należy, że dojrzała do ostatecznej obróbki. Wyprana, wyprasowana, zapakowana w antyramę zagościła u mojej mamy.
Zdjęcie niezbyt udane, ale robione było "na szybko" już u nowej właścicielki. A jakby ktoś chciał więcej szczegółów, to Dziuńce można przyjrzeć się dokładniej tutaj.
ze az tak dlugo musiala czekac...jest przepiekna...
OdpowiedzUsuńprzepiękna :)
OdpowiedzUsuńtakiego wzoru jeszcze nie widziałam ;)
piękna mimo,że musiała poczekać na swoje 5 minut :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję skończonego haftu! Jest piękny!!! Pamiętam, jak go zaczynałaś :)
OdpowiedzUsuńi bardzo dobrze, ze wreszcie zawisła. Szkoda taka pańcię w ukryciu trzymać. Kolorystyka - rewelacja!
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Dziękuję bardzo :-)
OdpowiedzUsuńkorci mnie żeby spróbować żrobić któegoś muche
OdpowiedzUsuńpięknie ci wyszła
Super pańcia.
OdpowiedzUsuń