Obserwatorzy

środa, 30 czerwca 2010

RR Nadmorskie wspomnienie (3)

Gdzieś między a Olą, która miała 10 cukierków, zjadła 7 i nie wiedziała, ile jej zostało, z Hanią na kolanach lub bez niej, pomiędzy widoczkami, niemal udało mi się skończyć drugi obrazek z Nadmorskiego wspomnienia. Niemal, bo do zrobienia zostały jeszcze tylko kontury, ale to już naprawdę niewiele pracy.
Teraz przynajmniej wiem, że dam radę wysłać robótkę w dalszą drogę przed upływem wyznaczonego terminu.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Widoczki (4)

Przysłowiowym rzutem na taśmę zdążyłam powycinać passe-partout z kartonów i oprawić w antyramy. Na ładne zapakowanie obrazków czasu już mi nie wystarczyło. Na zdjęciach obrazki są - za przeproszeniem - gołe, uznałam bowiem, że bez szkła będą lepiej widoczne.

Minuet - Poppyfield:
Minuet - Orchard Cottage:
i mój faworyt Minuet - Brookside:
Ostatnim z serii jest Minuet - Rose Cottage, ale tego nie chciało mi się już dziabać. Wszystkie obrazki są firmy Derwentwater.

Ach... byłabym zapomniała: obrazki były podziękowaniem dla Pań Nauczycielek z klasy Bartka za cały rok ciężkiej prac z nim i i nad jego charakterkiem. Ile musiały wysiłku w to włożyć, to tylko ja wiem.
--------------------------------------------------
Pięknie dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze :-) "Mniut" (ponoć Kubuś Puchatek opisywał w ten sposób swoje baryłki z miodkiem: "... a na wierzchu tak jak drut napisane było mniut.") na mą duszę lejecie :-)

Makneta: Innego zestawienia niż to powyżej nie dam rady zrobić - obrazki są już w dobrych rękach :-)

Kasia: Prawdopodobnie chodzi Ci o krzyżyki 3/4 zwane z angielska fractional'ami. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdybyś podesłała mi fragment tego wzoru wraz z legendą na mojego mail-a. Wtedy będę mogła powiedzieć coś więcej.

Ann-margaret: Razem nie będą się prezentować, bo są u trzech różnych osób :-)

Lilka: Małpuj ile chcesz :-) A tak na marginesie: my nie "małpujemy", my się inspirujemy ;-D

środa, 23 czerwca 2010

Widoczki (3)

To już ostatni obrazek z widoczkowej serii. Wprawdzie jest jeszcze jeden wzór do kompletu, ale po pierwsze: potrzebne mi są tylko trzy, po drugie: nie chce mi się dłubać tego ostatniego (jest równie "popaprany" jak jego koledzy), a po trzecie: obrazek z Round Robin zaczyna zerkać na mnie z wyrzutem. Może kiedyś...?
Wszystkie widoczki haftowałam na białej aidzie 16ct jedną bądź dwiema nitkami muliny (w zależności od wytycznych) firmy Anchor. Wbrew pozorom nie są to wzory firmy Dimensions, ale Derwentwater, choć manierę mieszania kolorów, liczby nitek używanych do wyszywania oraz krzyżyków i półkrzyżyków mają podobną.
--------------------------------------------------
Bardzo dziękuję za przemiłe komentarze :-) Szalenie dopingują mnie one do podejmowania wzmożonych wysiłków w szukaniu wolnych chwil :-)

Kasia: Ależ się zarumieniłam :-) Bardzo mi miło, że tak uważasz. Dziękuję :-)

Madziorek: Chyba rzeczywiście jest to normą. Myślę, że właśnie te matczyne dylematy dowodzą, jak bardzo zależy nam na dobrym wychowaniu dzieci.

Ann_margaret: Na Twoje pytania udało mi się odpowiedzieć wyżej :-)

Leloop: Wzorki mam dzięki zaprzyjaźnionej hafciarce z forum. Podrzuć mi mail'a, a ja podrzucę Ci wzorki :-)

wtorek, 15 czerwca 2010

Widoczki (2)

Czy ja aby nie narzekałam ostatnio na zbyt wysoki stopień trudności makowego widoczku? Za trudno mi było, to sobie dołożyłam cztery "kombinowane" kolory (jedna nitka z jednego koloru, druga z drugiego połączone razem) i nieco metalizowanej muliny:

sobota, 12 czerwca 2010

Widoczki (1)

W planach miałam trzy małe i nieskomplikowane hafciki, które z założenia przeznaczone zostały na prezenty. Oto pierwszy z nich:
Jedyne co można o nim powiedzieć to to, że jest mały. Zarówno jego, jak i pozostałych "kolegów" z serii wybrałam pod wpływem impulsu: spodobały mi się od pierwszego wejrzenia. I nadal podobają mi się, ale początkującym hafciarkom nie polecam: 15 kolorów muliny w różnych konfiguracjach - krzyżyki podwójną nitką, krzyżyki pojedynczą nitką, półkrzyżyki plus oczywiście nieśmiertelne kontury również kilkoma kolorami. Ale efekt jest niezły :-)
--------------------------------------------------
Bardzo dziękuję za przemiłe słowa :-) Cieszę się, że zarówno moja pisanina jak i robótki przypadły Wam do gustu :-)

April79: Czasami Hania chce po prostu posiedzieć na kolanach podczas oglądania bajki. Ręce mam wtedy wolne, a i Haneczka jest zadowolona, bo przytula się do mamy i może pooglądać, co robię. Zdarza się, że gdy zatrzymam się z igłą w ręku, to pogania mnie, abym wyszywała dalej :-) Hania uwielbia też układanki. Ma chyba ze trzy książeczki, z których wymontowuje wszystkie części i bawimy się w "Mamo, orientuj się, którą układankę teraz układam i podawaj mi właściwe elementy". Po nabraniu pewnej wprawy między poszczególnymi "podaniami" jest akurat tyle czasu, aby wkłuć igłę raz, a czasami nawet dwa razy :-) Jak widać "każdy orze jak może", aby choć troszkę powyszywać ;-) Inne rodzaje twórczości (scrapbooking, szycie) raczej nie wytrzymałby takiej próby.

Ann_margaret, Myszulandia: Planszy rzeczywiście niewiele zostało do wyszycia, tylko że oprócz niej jest jeszcze 25 zawieszek do wyhaftowania na plastikowej kanwie. Jednak nie będzie to już tak monotonne, więc może szybciej pójdzie.

A tak poza tym w kwestii "budyniowej": bardzo podnosząca na duchu jest świadomość, że Wy też macie podobne problemy wychowawcze. Czasami wydaje mi się, że jakaś niedzisiejsza jestem, że może za dużo oczekuję od swojego dziecka, że kiedyś popełniłam jakiś błąd wychowawczy i teraz to się na mnie mści. Na szczęście wymiana poglądów z innymi mamami od czasu do czasu wymiata mi z głowy te wątpliwości. Jedyny kłopot w tym, że one zawsze wracają. Wątpliwości oczywiście. Ale może właśnie taki jest matczyny los...? Może właśnie one (wątpliwości znaczy się) czynią nas lepszymi matkami...? Nie wiem... Lepiej skończę już, bo filozoficznie zaczyna się robić ;-)

czwartek, 10 czerwca 2010

Kalendarz adwentowy (27)

O ile jestem w stanie wyszyć kilka/kilkanaście krzyżyków dziennie (najczęściej z Hanią na kolanach), o tyle ciężko mi wyrwać chwilkę, aby napisać o tym, co udało mi się stworzyć. W efekcie w robótkach powoli coś się dzieje, za to bloguję zrywami.

Po wyszyciu pierwszego obrazka z Nadmorskiego wspomnienia ponownie zabrałam się za kalendarz adwentowy. Jest na razie tyle:
i przez jakiś czas tyle pozostanie, bowiem mam w planach wyszycie trzech małych obrazków. Dwa z nich są już gotowe i wkrótce je pokażę (Widzicie, jakie mam zaległości blogowe?), za trzeci właśnie się zabieram. No i jeszcze drugi obrazek z Round Robin zaczyna patrzeć na mnie z wyrzutem.

wtorek, 8 czerwca 2010

RR Nadmorskie wspomnienie (2)

Termin wysyłki pierwszego obrazka minął 19 maja i wbrew wszelkim przeciwnościom oraz dacie publikacji tego wpisu zdążyłam na czas. Ledwo, ale zdążyłam :-)

Od ostatniej notatki obok muszelek pojawił się wprawdzie tylko mój podpis,
ale za to liny przybyło całkiem sporo i nawet udało się zamknąć ją unikając dodatkowych krzyżyków. Znaczy się błędów nie ma :-) Co się jednak naprułam, to moje ;-)
Największy zgryz miałam z zeszytem, który towarzyszy robótce. Z jednej strony chciałam, aby miał formę albumu, z drugiej strony miał być swego rodzaju pamiętnikiem, w którym uczestniczki zabawy mogłyby napisać o wszystkim, co im w duszy gra. Życie jak zwykle okazało się najlepszym weryfikatorem planów i na kolanach w poczekalni lekarskiej, podczas zabaw z Haneczką i odrabiania lekcji z Bartkiem powstało coś, co musiałam uznać za satysfakcjonujące mnie "dzieło":
Jak się koleżanki-uczestniczki naocznie przekonają dominują kredki. "Bambino" konkretnie. Polecam :-) Nie jestem pewna, czy nie weszłam na zbyt wysoki poziom szczegółowości opisu (jeśli tak, to mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone), ale starałam się "wejść w rolę" kolejnej wyszywającej i wyobraziłam sobie, jakie mogłabym mieć wątpliwości lub pytania dotyczące robótki.

Gosia też się sprawiła :-) i jeszcze przed upływem wyznaczonego terminu dotarła do mnie jej robótka z niespodziankami. Dziękuję, Gosiu :-) - w naszym domu na stałe zagościł porzeczkowy Lipton :-)