Obserwatorzy

wtorek, 22 lutego 2011

Różane zakładki

Próbowałam wymyślić jakiś bardziej oryginalny tytuł tego wpisu, ale wena mnie opuściła.

Na raty trochę w styczniu, trochę w lutym w ramach uzupełniania kuferka z prezentami udało mi się zrobić dwie zakładki. Właściwie to te zakładki powstały z myślą o konkretnych osobach, ale lepiej niech poczekają trochę (te zakładki, osoby przy okazji też), niż miałabym wyszywać w ostatniej chwili.

Wzory są częścią większego obrazka zamieszczonego w "The World of Cross Stitching" - były w tym samym numerze co paw.
Obie zszyte metodą "na biscornu"
--------------------------------------------------
Serdecznie dziękuję za wszystkie dobre słowa :-) Powoli dochodzę do siebie po "urlopie". W niedzielę Pan Mąż zapytał mnie ze zdumieniem: "A ty dzisiaj nic nie piszesz?". Z dziką satysfakcją odpowiedziałam: "Nieeeee... dzisiaj mam urlop!". A tak naprawdę to czekam, aż skończą się ferie zimowe i będzie można znowu żyć zgodnie z utartym schematem. No i niezmiernie miło mi, że spodobał się Wam pawi igielnik :-) Dziękuję bardzo :-) Pozdrawiam cieplutko.

czwartek, 17 lutego 2011

Nareszcie piątek

Niedziela

- Hura! Nie ma gorączki! - wrzasnęła radośnie Pani Matka - Jednakowoż przetrzymałabym ją jeszcze w poniedziałek w domu. Tak na wszelki wypadek.
- Dobry pomysł. - przytaknął Pan Mąż - Na szczęście mam ferie i zostanę z dzieciakami w domu. Naprawdę musisz iść jutro do pracy? Przecież jesteś na urlopie.
- Niestety muszę. Wezmę ze sobą laptopa; może jak chłopaki z Działu Technicznego pogrzebią w nim trochę, to będę mogła w domu odpalić ten program do wprowadzania zajęć i wtedy nie będę musiała ganiać do roboty. Ale jutro muszę.

Poniedziałek

- Pani Agnieszko, to pani nie na urlopie? - zdumieli się zbiorowo współpracownicy.
- Jak to nie! Oczywiście, że jestem! Nie widać? W dżinsach przecież jestem!

Po kilku godzinach intensywnej pracy Pani Matka wróciła do domu.
- I jak Hania czuje się? - zapytała Pana Męża.
- Temperatura znowu skoczyła. 38,5 jest.
"No cóż..." - pomyślała Pani Matka - "Dzisiaj to raczej nie pośpię. Ale to może i dobrze: połączę konieczne z pożytecznym - będę doglądać Hani i popracuję."

Wtorek

- Chłopaki sprawiły się: wszystko działa bez zarzutu i nie muszę dzisiaj lecieć do roboty. - powiedziała rano Pani Matka - Zarejestrowałam Hanię do lekarza. Tak na wszelki wypadek.

Wieczór - kolejne mierzenie temperatury: 39,8. Powtórka z poprzedniej nocy. Pani Matka sporo papierów przerobiła.

Środa

- To chyba jakaś przełomowa noc była. - zameldowała rano Pani Matka tłumiąc potężne ziewanie - ale chyba idzie ku dobremu.
I rzeczywiście: w ciągu dnia u Hani utrzymywał się zaledwie stan podgorączkowy. Ale i tak najlepiej pracuje się w nocy...

Czwartek

- Hanka gorączki nie ma. Jutro jadę z nią na kontrolę do lekarza. Po lekarzu muszę pojechać do pracy.
- Naprawdę musisz? Przecież jesteś na urlopie. - przypomniał Pan Mąż.
- Niestety muszę.

Bardzo późnym wieczorem konstruując kolejną umowę Pani Matka spojrzała na zegarek: "O! Już jest...

... piątek.

I całe szczęście, że ten urlop się kończy. Wrócę w poniedziałek do pracy, to może trochę odpocznę. Zostało mi jeszcze roboty na jakąś godzinę. Zrobię sobie małą przerwę."

Jak pomyślała, tak zrobiła: odłożyła papiery na bok i napisała niniejsza notatkę :-)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Pawi igielnik

Projekt unijny w połączeniu z ponad setką egzaminów inżynierskich sprawił, że styczeń okazał się miesiącem zdecydowanie niesprzyjającym robótkom. Choroba Hani dołożyła swoje i w efekcie "kartonik pracy na wynos" na długi czas wpisał się w mój wizerunek. Maleńkimi kroczkami nowy projekt zwany "szpitalnym" posuwał się naprzód i w końcu mogę pokazać moją pierwszą tegoroczną "produkcję".

Wzór pochodzi z gazetki "The World of Cross Stitching", przy czym chcąc uzyskać efekt bardziej glamour od siebie dodałam metalizowaną nitkę i koraliki.Całość zszyłam nitką w kolorze pawiego ogona metodą "na biscornu" wypchawszy uprzednio watą.
W ten sposób powstał igielnik, który zasilił mocno nadwątlone zapasy drobnych prezencików.
--------------------------------------------------
Pozwólcie, że odpowiem zbiorowo na wasze komentarze.

Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia zdrowia. Mam nadzieję, że i moją i Wasze rodziny ominą różne takie nieciekawe choróbska i nie trzeba będzie stosować nawet syropu z cebuli (słoik z tym syropem jest w sezonie chorobowym stałym elementem naszej domowej apteczki), że nie wspomnę o pobytach w szpitalach. Dziękuję również za uznanie dla mojej pisaniny - jest mi niezmiernie miło, że Wam się podoba, mobilizuje mnie to do dalszej pracy :-) Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zdrówka dużo życzę, bo coś mi się zdaje, że chyba następna fala chorobowa idzie - obym złym prorokiem była.