"Agnieszka, dzisiaj w Pasażu Grunwaldzkim jest noc zakupów. Zaczyna się o 20:30 i mają być duże obniżki." - powiedziała Mireczka, towarzyszka Hani w czasie, gdy Pani Matka jest w pracy. "Kurcze... szkoda, że o takiej porze." - pomyślała z niejakim żalem Pani Matka, albowiem w okolicach tej godziny kończyła wieczorny obrządek dzieci i rozpoczynała skomplikowany proces zwany "odpadaniem od ściany". Poza wspomnianymi wcześniej zajęciami dochodził jeszcze jeden czynnik ludzki w postaci Pana Męża, który (rzecz to pewna) na samą wzmiankę o rzeczonej nocy znacząco postukałby się w czoło.
"I tak zawsze o tej porze stoję na ostatnich nogach." - pocieszyła się w myślach Pani Matka, a spojrzawszy na zegarek dodała już na głos: "Mirka pewnie lata teraz po Pasażu. Ciekawe, czy rzeczywiście są takie duże obniżki...?". "To jedź. Uśpij Hankę, a z Bartkiem już sobie poradzę." - odrzekł Pan Mąż. Pani Matka poczuła, jak jej usta mimo woli rozjeżdżają się w uśmiechu. Z niedowierzaniem zapytała: "Naprawdę?!". "No tak, a poza tym to wiem, że coś-tam brakuje Ci z ciuchów.". Rzeczywiście, co jakiś czas Pani Matka ustyskiwała z powodu braku tego czy owego ciuszka, czy też z powodu nadmiaru ciałka tu i ówdzie, więc coś musiało dolecieć do mężowskich uszu.
Oczekując na zaśnięcie młodszej latorośli Pani Matka rozpoczęła wykonywanie różnych czynności domowych w tempie mocno statecznym, aby zademonstrować Panom, że aż tak mocno nie rwie jej na te zakupy ("No kiedy ta Hanka w końcu zaśnie?!"). Haniowa raczyła zapaść w sen dosyć szybko, Pani Matka zaczęła więc szykować się do wyjścia. "Jeszcze nie wyszłaś?" - zapytał zdumiony Pan Mąż. "Nieee... za chwiiiilę wychooodzę..." - odparła Pani Matka dając do zrozumienia, że przecież wcale się nie spieszy ("Gdzie on znowu wepchnął ten dowód rejestracyjny?!"). Po 15 minutach Pani Matka zaparkowała samochód niedaleko Pasażu ("Co to dzisiaj wszyscy tak wolno jeżdżą?!") i statecznym krokiem - wszak nigdzie się nie spieszy - ruszyła w stronę galerii handlowej. "Opanuj sie, kobieto!" - strofowała się w myślach Pani Matka - "Gdzie tak lecisz?! Nie zachowuj sie jak pies spuszczony z łańcucha!". W tempie średnim, aczkolwiek krokiem mocno wydłużonym Pani Matka wkroczyła do Pasażu. "Uwaga! Nadciągam!" - zachichotała wewnętrznie i rozpoczęła systematyczny przegląd sklepów.
Po trzech godzinach wałęsania się po galerii Pani Matka stwierdziła, że chyba już ma dość i objuczona reklamówką z paskiem do spodni (głupio po tylu godzinach wrócić z niczym) rozpoczęła procedurę powrotu do domu. Było fajnie :-)
"I tak zawsze o tej porze stoję na ostatnich nogach." - pocieszyła się w myślach Pani Matka, a spojrzawszy na zegarek dodała już na głos: "Mirka pewnie lata teraz po Pasażu. Ciekawe, czy rzeczywiście są takie duże obniżki...?". "To jedź. Uśpij Hankę, a z Bartkiem już sobie poradzę." - odrzekł Pan Mąż. Pani Matka poczuła, jak jej usta mimo woli rozjeżdżają się w uśmiechu. Z niedowierzaniem zapytała: "Naprawdę?!". "No tak, a poza tym to wiem, że coś-tam brakuje Ci z ciuchów.". Rzeczywiście, co jakiś czas Pani Matka ustyskiwała z powodu braku tego czy owego ciuszka, czy też z powodu nadmiaru ciałka tu i ówdzie, więc coś musiało dolecieć do mężowskich uszu.
Oczekując na zaśnięcie młodszej latorośli Pani Matka rozpoczęła wykonywanie różnych czynności domowych w tempie mocno statecznym, aby zademonstrować Panom, że aż tak mocno nie rwie jej na te zakupy ("No kiedy ta Hanka w końcu zaśnie?!"). Haniowa raczyła zapaść w sen dosyć szybko, Pani Matka zaczęła więc szykować się do wyjścia. "Jeszcze nie wyszłaś?" - zapytał zdumiony Pan Mąż. "Nieee... za chwiiiilę wychooodzę..." - odparła Pani Matka dając do zrozumienia, że przecież wcale się nie spieszy ("Gdzie on znowu wepchnął ten dowód rejestracyjny?!"). Po 15 minutach Pani Matka zaparkowała samochód niedaleko Pasażu ("Co to dzisiaj wszyscy tak wolno jeżdżą?!") i statecznym krokiem - wszak nigdzie się nie spieszy - ruszyła w stronę galerii handlowej. "Opanuj sie, kobieto!" - strofowała się w myślach Pani Matka - "Gdzie tak lecisz?! Nie zachowuj sie jak pies spuszczony z łańcucha!". W tempie średnim, aczkolwiek krokiem mocno wydłużonym Pani Matka wkroczyła do Pasażu. "Uwaga! Nadciągam!" - zachichotała wewnętrznie i rozpoczęła systematyczny przegląd sklepów.
Po trzech godzinach wałęsania się po galerii Pani Matka stwierdziła, że chyba już ma dość i objuczona reklamówką z paskiem do spodni (głupio po tylu godzinach wrócić z niczym) rozpoczęła procedurę powrotu do domu. Było fajnie :-)
O matko! Umarłam ze śmiechu :-) Naprawde kupiłaś tylko pasek? Ale fajnie, że było fajnie :-))))
OdpowiedzUsuńByłam na nocy zakupów 19.06 w Warszawie, a dokładnie w Ursusie. Zaczynała się o 21. Wyszłyśmy z córką po niecałych dwóch godzinach zmordowane, bez specjalnych łupów ale i zadowolone z takiej "dziwnej nocnej rozrywki" ;-D
OdpowiedzUsuńFajnie opisujesz , uhahałam się :)
OdpowiedzUsuńSama nigdy nie korzystałam z "nocy zakupów" - zawsze odstraszał mnie tłum samochodów na parkingach i brak miejsc, a potem kolejki do opuszczenia go. Ale może kiedyś się skusze ;)
pozdrawiam :)