Życie to niestety nie same przyjemności. Czasami, kiedy pomyślę o czymś wyjątkowo nieprzyjemnym, żołądek zawiązuje mi się w supeł, którego wielkość zależy od wagi problemu. Gul, zgryzota, supeł... nazwijcie to sobie, jak chcecie. W przeciwieństwie do "motylków" w brzuchu towarzyszącym zakochaniu, supeł przyjemny nie jest. Gdy pomyślę o swoim sąsiedzie i pewnych urzędach, które od trzech lat "memłają" oczywistą sprawę usiłując zamieść wszystko pod dywan, to robi mi się niedobrze. Gdy mam pójść do jednego z tych urzędów, mój żołądek zawiązuje się w supeł. Wieeelki supeł. Paradoks polega na tym, że jam Ci niewinną istotą jest i to sąsiad powinien się bać, więc teoretycznie rzecz biorąc powinnam podchodzić do tej sprawy z zupełnie innym nastawieniem. W praktyce jednak supeł jest i nie ma zmiłuj się.
Przedwczoraj rzeczywistość zmusiła mnie do wycieczki do owego urzędu. Nie mogę stwierdzić, że z nerwów spać nie mogłam, bo zważywszy na fakt, iż permanentnie niedospana jestem, to takowych problemów nie miałam, ale supeł siedział mi w brzuchu już na dwa dni przed planowaną ekskursją. I znowu: powodów do takiej reakcji nie było, bo panie nie dość, że miłe, to jeszcze przychylne i pomocne. Załatwiłam bezproblemowo wszystko. Może to taka reakcja alergiczna? W każdym razie supeł nieco się rozluźnił. Aby to niemiłe uczucie opuściło mnie ostatecznie, weszłam do małego sklepiku i w przypływie szaleństwa nabyłam:
- papiery do scrapbooking'u przecudnej urody w stylu retro:

- papier do decoupage'u - wprawdzie nie uprawiam tej pięknej dziedziny sztuki (jeszcze), ale papier tak mnie zachwycił, że nie mogłam się mu oprzeć i z pewnością wykorzystam go do innych celów:

- mnóstwo innych rzeczy, wśród których jest stempel z francuskim tekstem (obiekt mego pożądania od dawna), potworna ilość koralików (zwykłe, gwiazdkowe, kwiatuszkowe) i inne drobiazgi. Ten czerwony dziurkacz dostałam za darmo, bo lekko zacina się i przez to nie nadaje się do sprzedaży. Pani jeszcze zapytała, czy nie obrażę się, że chce mi go dać. W ten sposób to ja wręcz życzę sobie być obrażana ;-)

W zderzeniu z taką ilością dóbr wszelakich supeł nie miał szans - rozsupłał się na dobre. Tylko, proszę, nie każcie mi opisywać, co doprowadza mnie do takiego stanu, bo znowu mój żołądek zamieni się w supeł, a rozwiązywanie go okazuje się być kosztowną imprezą ;-)
Aby być tak do końca szczerą, to do tego sklepiku nie trafiłam przypadkiem. Wiedziałam, że on jest w pobliżu urzędu, bo jest to punkt "naziemny" sklepu internetowego
Kreateria.pl, w którym onegdaj robiłam jakieś zakupy. Nawiasem mówiąc: polecam, choć z powodu wakacji asortyment jest sporo mniejszy niż zwykle. Aha! To nie jest sklep hafciarski.
--------------------------------------------------
Ata: Ty podglądaczko :-D Pokażę, pokażę. Do końca sierpnia na pewno pokażę :-D
Olcia113: Niestety będzie jeszcze tylko jedna odsłona - jak upominek dotrze do właściwej osoby.
Lilka: Ja też jestem za koralikami, ale jakoś nic mi do tej pory nie podpasowało, więc na razie haft traktuję jako dokończony.
Czarcie Psoty, Ata, agagalas: Bardzo mi miło, że podobała się Wam moja wrocławska opowiastka. Na pewno będą następne, bo zaczynam odkrywać Wrocław na nowo.
Anek73: Swego czasu Bartek był z przedszkolem na krasnalowej wycieczce, na której dostał mapkę z zaznaczonymi krasnalami. Może chciałabyś, abym Ci ją zeskanowała? Możesz wtedy chodzić własnym tempem i tak długo, jak Tobie będzie pasować. Chętnie też sama oprowadziłabym Cię, tylko pewnie będzie kłopot ze zgraniem terminów. No i musiałabym przyczołgać się przynajmniej z jednym dzieckiem.