Gdyby nie opóźnienie u lekarza, to chyba ten misiek leżałby jeszcze długo na półce, czekając na wykończenie. Na szczęście dla niego opóźnienie było dość znaczne (w ostatniej chwili przed samym wyjściem z domu natchnęło mnie i wrzuciłam robótkę do torebki). W domu pozostało tylko dodać kilka szczegółów.
Gotowego miśka wrzucam do szuflady (niech czeka na lepsze czasy) i wykreślam pierwszy punkt z listy UFO-ków ;-)
Jaki tam UFO-k....całkiem słodki ,sympatyczny...uroczy misio;)
OdpowiedzUsuńŚliczny hafcik..wart ukończenia:)
Pozdrawim:)
sliczny slodziak...
OdpowiedzUsuńPiekny misiek.
OdpowiedzUsuńCzyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :))
OdpowiedzUsuńśliczny jest !
OdpowiedzUsuńCzemu UFO-k?:)ja wiem jak się ciężko haftuje takie miśki:)))
OdpowiedzUsuńMisiek uroczy, ale wierzę że przy tych konturach można oszaleć:(
OdpowiedzUsuńWierzę, że nie będzie w tej szufladzie zbyt długo kwitł, bo jest cudny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-) Rzeczywiście najbardziej dobijające były te kłaki ;-)
OdpowiedzUsuńCudowny UFO-czek chowałaś w szufladzie;) Super, że go skończyłaś bo efekt cudowny:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
całego miśka w poczekalni wyszyłaś??ooo matko to ile ty tam siedziałaś - nie zazdroszczę ale za to misiek śliczny
OdpowiedzUsuńO rany ! Nie! :-D Za to zdecydowaną większość konturów machnęłam w poczekalni.
Usuńteż wyszywałam tego misiaka :)
OdpowiedzUsuńogromnie mi się podoba :)