Wczoraj Hania poszła do przedszkola - oby zabawiła w nim dłużej niż w minionym miesiącu. Z czasów nudzenia się w domu mam do pokazania jeszcze jedną kartkę, która ma za sobą długi i dość bolesny proces twórczy, bo uparłam się, że będę bazować akurat na tych dwóch papierach: beżowy jest z kolekcji "Świerszcz za kominem", zielony z zapasów (oba papiery wykorzystałam klecąc kartkę z Mikołajem, choć ten zielony w znikomej ilości). Potem zaczęła się walka z materią, która nijak nie chciała wyglądać tak, jak sobie na początku wyobraziłam. Z efektu końcowego (o dziwo!) jestem dość zadowolona (z naciskiem na "dość").
A że diabeł tkwi w szczegółach, to Was trochę nimi pomęczę. Co my tu mamy... postarzanie krawędzi i tuszowanie (to lubię), a do tego stemplowanie,
embossing na gorąco (na choince powtórzyłam ten sam motyw co na beżowym papierze w tle) w złocie, aby było bardziej świątecznie i oczywiście gąbka 3D, aby było bardziej przestrzennie,
a na koniec trochę wstążki, koronki i ćwiek, bo... tak mi pasowało ;-)
A to wszystko pod dyktando mapki nr 11 z blogu Romantyczny ILS,więc zgłaszam :-)
Serdecznie dziękuję za ciepłe słowa pod poprzednimi wpisami, za życzenia zdrowia dla Hani i za głosy oddane na moje medaliony :-) Pozdrawiam serdecznie.
Śliczna :) Ale ma specyficzny klimat, trochę wygląda jak taka odnaleziona gdzieś po 20 latach :) Piękny efekt :)
OdpowiedzUsuńPiekna... Jak dla mnie to narazie ciemna magia tworzenia takich karteczek :)
OdpowiedzUsuńBardzo piękna ta karteczka.
OdpowiedzUsuńŚliczna!!!Zgadzam się z Kasią, też nie mam bladego pojęcia jak się je robi:)
OdpowiedzUsuń