Obserwatorzy

środa, 21 kwietnia 2010

Gdy kota nie ma... (1)

Pewnego pięknego wieczoru Pan Mąż spakował swoje manatki. Tegoż samego pięknego wieczoru osobiście spakowałam manatki Pana Syna. O poranku następnego, jakże pięknego dnia obaj wyjechali na calusieńki weekend do Warszawy. Gdyby Pan Mąż po powrocie zapytał mnie, co robiłam, to moją odpowiedź najprawdopodobniej potraktowałby jako ironiczne odgryzanie się. A prawda jest taka, że cały sobotni wieczór jadłam pizzę, piłam colę, oglądałam House'a, czytałam książkę i wyszywałam :-D Tak jak onegdaj odgrażałam się ;-) Po mężowskiemu: zmarnowałam wieczór, po mojemu: porządnie zrelaksowałam się :-)

Weekend bez facetów zaczęłam jednak od wykończenia pewnej serwetki, którą skończyłam podczas zeszłorocznego majowego długiego weekendu. Jak większość moich robótek musiała "nabrać mocy" czekając na pranie, blokowanie, prasowanie. Choć po tych wszystkich zabiegach serwetka bardzo mi się podoba, to jednak podczas blokowania odgrażałam się, że jak mi ktoś podpadnie, to mu ją podaruję - niech się umorduje porządnie po każdym praniu ;-)
--------------------------------------------------
Dorfi: Kochana dziewczyna jesteś! Jestem Ci bardzo wdzięczna, że zadałaś sobie tyle trudu, aby sprawdzić dostępność wzorów motyli. Nie każdemu chciałoby się. Mimo że nie udało Ci się ich znaleźć, to i tak dziękuję Ci bardzo :-) Poza tym... ja też kupiłam ten zestaw :-D

Weronika: Zazdroszczę Ci, że zaczynasz swoją przygodę z wyszywaniem w tak młodym wieku. Ja jednego żałuję: że zaczęłam haftować dopiero po studiach. Ile rzeczy zdążyłabym wyhaftować! Chętnie Ci pomogę, gdy będziesz miała jakieś problemy, tylko... musisz włączyć w swoim blogu komentowanie :-)

Chica111: Dziękuję bardzo. Osobiście uważam, że warto było czekać, choć prawdopodobnie jestem jedną z niewielu osób, które tak sądzą.

Dziękuję wszystkim za odwiedziny :-) Pozdrawiam cieplutko :-)

2 komentarze:

  1. ależ zazdraszczam takiego weekendu. Bez Pana Męża, Pana Syna, na dokładkę podrzuciłabym jeszcze Pannę Dziewannę (za chwilę i tak sama pójdzie w świat) i choć jeden pełny dzień tylko dla siebie. Co zaś dostaję? Marną godzinkę li dwie. Życie...
    Pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń