Święta w kolorze cynamonu
8 godzin temu
oraz Moteczka i Annar. Kot kreskowy był miłym dodatkiem od gospodyni wymiany i kompletnie rozłożył mnie na łopatki ;-)
Choć Ania zaprasza na kolejną - wiosenną wymianę ATC, to ja jednak zmuszona jestem powstrzymać się od uczestnictwa. Powód? Trywialny - brak czasu. Poza tym mam olbrzymie zaległości blogowe (o czym świadczy fakt, że o otrzymanych ATC piszę dopiero teraz, choć mam je od dość dawna) - to też wynik braku czasu, no i zaparłam się zadnimi nogami, że będę wykańczać zaległe robótki - inna rzecz co mi z tego wyjdzie ;-)
Duuużo czasu upłynęło, bowiem czasem mogę dziabnąć jedną nitkę, a często nic nie mogę dziabnąć, ale krzyżyk do krzyżyka i jest już tyle:
Wprawdzie czas raczej na przygotowywanie dekoracji związanych bardziej z Wielkanocą niż z Bożym Narodzeniem, to ja jednak planuję dalej ciągnąć temat kalendarza adwentowego. Marzy mi się dokończenie prac już zaczętych (jest ich kilka), zanim zacznę następny większy haft. Rzecz jasna od "maluchów" opędzać się nie będę ;-)
To mój pierwszy chustecznik wykonany zgodnie z instrukcją Gazynii. Nie obyło się bez pewnych błędów, bo jam jest początkującą krawcową. Następne pewnie będą lepsze.
W środku radosna twórczość najmłodszej pra-wnuczki:
I to by było na razie tyle. Na razie :-)
Walentynkowe ATC Państwu przedstawiam, wykonane na wymianę organizowaną przez Anię. Pomysł miałam od dawna, tylko realizacja jak zwykle przypadła na ostatni dzwonek. W efekcie tył ATC jakiś taki mało artist-iczny mi wyszedł. Następnym razem poprawię się. Obiecuję.