Pewnego kwietniowego wieczoru zaczęłam czytać dopiero co kupioną książkę - książkę w sam raz dla zakręconych robótkowiczek. Już kilka pierwszych stron opisujących artystyczne poczynania bohaterki zmotywowały mnie do zadbania o własne lokum, po którym do dziś walają się w ilościach półhurtowych wielkie wory nierozpakowane jeszcze po przeprowadzce. Zdusiłam owo pragnienie jeszcze na kilka dni, bo przecież nie mogłam zostawić tak odłogiem bohaterów książki zawieszonych w szponach niepewności. Przyszło mi to o tyle łatwo, że książkę świetnie się czyta, a im bardziej się w nią zagłębiałam, tym większa była moja motywacja. Ja też chcę zacząć ozdabiać swój dom! Ale żeby to zrobić, wypadałoby dokupić trochę mebli i innych dość potrzebnych rzeczy. Żeby mieć gdzie postawić kolejne meble, trzeba zrobić na nie miejsce usuwając (rozpakowując) kolejne wory. No to zaczęłam. Żeby mieć satysfakcję zaczęłam od... swojej pracowienki, czyli miejsca, do którego wrzucało się wszystko usuwając z innych części domu, bo to pomieszczenie było najmniej potrzebne pozostałym domownikom. Został mi jeszcze jeden wór do rozparcelowania i choć w pracowience piętrzą się góry posortowanych przedmiotów, to jednak w tym szaleństwie jest metoda. Sądzę, że kilka pudeł (które już tylko czekają na zagospodarowanie) i regał (który już skręcony czeka na właściwym miejscu) rozwiążą sprawę do końca. A ile skarbów hafciarsko-scrapowych znalazłam...! Skarby są już w większości uporządkowane i będzie dużo łatwiej (i przyjemniej) po nie sięgać. Już mnie ręce do nich swędzą ;-)
Jednak póki zapał do ogarniania rzeczywistości trwa, to ją ogarniam. Również stąd bierze się cisza na blogu. Mam jednak nadzieję, że mi to wybaczycie, a ja mam nadzieję pokazać wkrótce swoje poczynania :-)
No i na koniec istotna informacja (nie tylko dla tych, którzy potrzebują podobnej motywacji): książka, o której mowa to "Powrót na Staromiejską" Ani Mulczyńskiej właścicielki bloga Sztuka oswojona (więc kobieta doskonale wie, o czym pisze). Jak mi motywacja siądzie, to znowu z przyjemnością przeczytam :-) Do niektórych książek lubię wracać, a ta z pewnością do nich należy.
Chyba muszę posprzątać pracownię ;) Co prawda wątek romansowy w tej książce mało mnie zainteresował, ale fragmenty robótkowe są świetne i faktycznie ogromnie mobilizujące! :)
OdpowiedzUsuńZależy co kto lubi :-) Robótkowe fragmenty bardzo mi się podobały tym bardziej, że pisane ze znawstwem tematu.
UsuńA gdzie zdjęcie pracowienki? ;)
OdpowiedzUsuńNa razie nie ma się czym chwalić. Ledwo ścieżkę wąską do okna widać ;-) Jak już będzie widać coś więcej oprócz bałaganu, to pokażę :-)
UsuńA ja mając duży dom tak naprawdę nawet nie mam swojego kącika :( Ale całe poddasze do zagospodarowania, więc może i dla mnie coś się "dowiedzie"? Ania ma rację, pochwal się swoją pracownią :)
OdpowiedzUsuńPracowienka to był dla mnie taki dość niespodziewany bonus - marzyłam o takowym, ale ograniczałam je raczej do małego kącika na swoje klamoty. Poddasze ma swój potencjał - spróbuj o nie zawalczyć :-) A pracowienkę pokażę, jak wyłoni się z odmętów bałaganu :-)
UsuńJa już kończę tą książkę:) Osobistej pracowni nie posiadam, ale kącik robótkowy tak. Choćbym nie wiem jak sprzątała i układała w nim ciągle mam bajzel. Potrzebuję większej przestrzeni:) Czekam aż córka dorośnie i kiedyś się wyprowadzi z domu. Wtedy będę miała piękną, dobrze doświetloną pracownię:)
OdpowiedzUsuńDo niedawna nie miałam nawet swojego kącika, wszystkie skarby miałam poupychane w różnych miejscach, momentami nie wiedziałam już co mam ;-) Doskonale więc rozumiem Cię. Nie martw się - dzieci szybko rosną ;-)
UsuńNo to mamy pracownie od tego samego projektanta wnętrz :) Moja też służy za przechowalnię rzeczy, których nie ma gdzie poukładać bo jeszcze nie mamy mebli :)
OdpowiedzUsuńTo chyba jest w takim razie najsłynniejszy projektant wnętrz: założenia zawsze te same, a u każdego inaczej wygląda ;-) Ja już meble mam (ostatnio dokupiłam brakujący regał na rupieci) i teraz trwa sukcesywne przenoszenie malowniczych kupek z podłogi na półki. Kłopot w tym, że na czynności porządkowe mogę poświęcić jedynie to, co zostanie po pracy, dzieciach, bieżących czynnościach. Dlatego tak długo to trwa.
UsuńZaciekawila mnie ta ksiazka chyba sobie zamowie u rodzinki bo ja daleko od Polski i nie mam jak ja tu zdobyc. Zycze dalszej motywacji no i czekam na zdiecia.
OdpowiedzUsuńGdzieś przeczytałam (chyba u autorki na facebook-u), że jest już dostępna wersja na czytniki. Możesz mieć taniej i szybciej :-)
UsuńWidzę że muszę sięgnąć po tą książkę
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Polecam zarówno z powodu przyjemnego czytania, jak i opisanej motywacji (jeśli takowej potrzebujesz) :-)
Usuń