Obserwatorzy

środa, 19 maja 2010

Sztuka gotowania

- Mamo, mamo! Głodny jestem! Zrób mi budyń! - wykrzyczał Pan Syn z czeluści swego bałaganu zwanego pokojem. Dziwnym zbiegiem okoliczności Pan Syn zawsze był głodny, spragniony, zmęczony i inne takie, gdy nadchodziła pora odrabiania lekcji. Wcześniej nie.
- Mamo! Zrób mi budyń! - ponownie dobiegło do matczynych uszu. Pani Matka znowu udała, że nie słyszy. Od kilku lat stosowała bowiem swoją niekonwencjonalną (?) metodę wychowawczą mającą na celu "odkonsumpczenie" latorośli choć w niewielkim stopniu: prośby wysłucham (jeśli będzie to możliwe, to chętnie ją spełnię), żądania zaś proszę schować sobie w kieszeń.
Tym razem dziecię skojarzyło ciszę z odpowiednim zachowaniem i człapiąc bosymi stopami ("Znowu latasz bez kapci?!") podeszło do Pani Matki i wyartykułowało swoją prośbę:
- Mamusiu, czy zrobisz mi budyń?
- No. To rozumiem. - Pani Matka zaakceptowała wypowiedź. - Zrobię Ci budyń, ale troszkę później. A jak jesteś głodny, to proszę zjeść coś konkretniejszego. - To mówiąc zaczęła nalewać Panu Synowi zupę do talerza ku wyraźnemu niezadowoleniu wspomnianego potomka.
Chcąc-nie chcąc potomek musiał ugiąć się i wtranżolić porcję pożywnej strawy, aczkolwiek nie obyło się bez pyskówek, zwanych również negocjacjami, przerwanych stanowczym "Zakończyłam dyskusję na ten temat! Proszę siadać i jeść!".

Pan Syn wie, że jak Pani Matka coś obieca, to słowa dotrzyma niezależnie od tego, czy jest to embargo na komputer, czy gorąca czekolada w kawiarni. Skoro więc obiecała budyń, to trzeba było zawlec wyraźnie niechętne, zmęczone wytężoną pracą ciało ("Czemu odrabianie lekcji z synem wciąż kojarzy mi się z przesypywaniem węgla?!") do kuchni. Podzieliwszy gotowy już budyń na cztery porcje, Pani Matka zaprosiła całą rodzinę do stołu.
- Mmmm... Jakie to dobre! - zachwycił się Pan Mąż.
Mimo swej powszechnie znanej niechęci do gotowania Pani Matka była przyzwyczajona, że tego, co ugotuje, rodzina nie przeżuwa hamując z trudem odruch natychmiastowego wyplucia (wręcz przeciwnie: proszą jeszcze o dokładki), ale żeby aż taki entuzjazm z powodu budyniu...?! Wszak panowie często pichcili go we dwójkę.
- No co ty! Normalny budyń.
- Nasz taki dobry nie wychodzi.
W głowie Pani Matki cichutko zabrzęczał dzwonek alarmowy. Wiadomo przecież wszystkim, że metoda ty-na pewno-zrobisz-to-dużo-lepiej-niż-ja jest świetnym sposobem pozbycia się roboty.
- A co z waszym budyniem jest nie tak? - zapytała podejrzliwie.
- Wszystko. Po pierwsze zawsze jest przypalony. Po drugie składa się z samych glutów, a tam gdzie akurat nie ma tych glutów, jest jakiś dziwnie wodnisty, jakby w tych miejscach za dużo mleka było.

Pani Matka wyjaśniła wszystkie wątpliwości, a następnego dnia Pan Mąż poszedł raz jeszcze próbować swych sił w walce z budyniowymi glutami. Z potyczki wyszedł zwycięsko. Tylko cukru zapomniał dodać.
--------------------------------------------------
Dziękuję Wam za odwiedziny i miłe komentarze :-) Szalenie przyjemnie jest wiedzieć, że to, co robię, komuś się podoba :-)

Jeśli chodzi o wyszywanie innymi ściegami niż krzyżyki na aidzie, to raczej jest to trudne. Pewnie na upartego dałoby się (sama onegdaj wyszyłam płatki kwiatka ściegiem margerytkowym na aidzie), ale niektóre ściegi mogą nie wyjść takie, jakie powinny. Do tego typu haftu polecałabym jednak materiał o bardziej zwartej strukturze, np. płótno, albo inny materiał lniany lub bawełniany. Nie musi to być jakiś super drogi, specjalistyczny materiał do haftu, wystarczy najzwyklejszy "pościelowy".

5 komentarzy:

  1. Widzę, że całkiem dobrze sobie radzisz :)
    Ja jestem dopiero na początku drogi, bo moja trzyletnia córcia dopiero zaczyna pokazywać 'różki'
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać twoje historyjki. Gratuluję konsekwencji i chyba muszę zaadaptować twoją metodę niesłyszenia poleceń.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczułam się jakbym oglądała film nagrany we własnej kuchni :-))
    Dorfi

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje kobitki nawet nie próbują wydawać matce poleceń ;-) Dobrze wiedzą, że usłyszą grzeczne: WYPAD!! Względnie: nierozumiemiemniesłyszęniemamzamiaruposprzątajswójpokój!
    Jak poproszą to już inna sprawa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, ugotować budyń to też sztuka :):P

    OdpowiedzUsuń