Ostatnio dopadła mnie potrzeba szybkich sukcesów hafciarskich, czyli po naszemu: żeby hafcik był szybko gotowy i żeby było ich dużo. Postanowiłam zatem, że na wakacje zabieram dużo małych robótek. Jak wiadomo plany idą swoją drogą, a życie swoją - nie dałam rady ani wybrać wzorków, ani tym bardziej dobrać odpowiednich materiałów. W przypływie rozpaczy w ostatniej chwili wrzuciłam do torby dwa zestawy, które nawinęły mi się pod rękę: jeden nieco większy, a drugi całkiem malutki z gazety. Zamierzałam wyszyć je pilnując Hani podczas drzemek.
Już podczas pierwszej z nich zasiadłam na drugim łóżku, wyciągnęłam z szuflady malutki zestaw gazetowy i z uśmiechem na twarzy zaczęłam go oglądać. Cóż my tu mamy w tym zestawie... passe-partout - jest, aida - jest, igła - jest, nici - są, schemat - szukaj na stronie 4 gazety. A gazeta gdzie? A w domu została.
No nic. Zestawik odłożyłam i wyciągając zestaw numer 2 pogratulowałam sobie przezorności. Wprawdzie potrzeba szybkich sukcesów będzie musiała poczekać na zaspokojenie, ale dobrze, że w ogóle coś mam do wyszywania. Tu na szczęście wszystko było, tyle że średnio chciało mi się dłubać w aidzie o rozmiarze 18. Podumawszy chwilę doszłam do wniosku, że w pobliskim miasteczku jest dość dobrze zaopatrzona pasmanteria. Przy pierwszej okazji dokonałam zakupu aidy 14-stki, tyle że ta okazja zdarzyła się dopiero po tygodniu. Dużo książek przeczytałam :-)
Na początku drugiego tygodnia pobytu zabrałam się za wyszywanie "Pamiątki z podróży" (tak zatytułowany jest ten obrazek). Ponieważ muliny podzielone były na dwie wiązki, postanowiłam wyszywać najpierw kolorami z pierwszej wiązki, potem z drugiej, następnie kolorami łączonymi zostawiając detale na koniec. To, co widać, to efekt zakończenia pracy z pierwszą wiązką:

Na kolana na razie nie rzuca. Praca z drugą wiązką wre :-)