Obserwatorzy

czwartek, 17 lutego 2011

Nareszcie piątek

Niedziela

- Hura! Nie ma gorączki! - wrzasnęła radośnie Pani Matka - Jednakowoż przetrzymałabym ją jeszcze w poniedziałek w domu. Tak na wszelki wypadek.
- Dobry pomysł. - przytaknął Pan Mąż - Na szczęście mam ferie i zostanę z dzieciakami w domu. Naprawdę musisz iść jutro do pracy? Przecież jesteś na urlopie.
- Niestety muszę. Wezmę ze sobą laptopa; może jak chłopaki z Działu Technicznego pogrzebią w nim trochę, to będę mogła w domu odpalić ten program do wprowadzania zajęć i wtedy nie będę musiała ganiać do roboty. Ale jutro muszę.

Poniedziałek

- Pani Agnieszko, to pani nie na urlopie? - zdumieli się zbiorowo współpracownicy.
- Jak to nie! Oczywiście, że jestem! Nie widać? W dżinsach przecież jestem!

Po kilku godzinach intensywnej pracy Pani Matka wróciła do domu.
- I jak Hania czuje się? - zapytała Pana Męża.
- Temperatura znowu skoczyła. 38,5 jest.
"No cóż..." - pomyślała Pani Matka - "Dzisiaj to raczej nie pośpię. Ale to może i dobrze: połączę konieczne z pożytecznym - będę doglądać Hani i popracuję."

Wtorek

- Chłopaki sprawiły się: wszystko działa bez zarzutu i nie muszę dzisiaj lecieć do roboty. - powiedziała rano Pani Matka - Zarejestrowałam Hanię do lekarza. Tak na wszelki wypadek.

Wieczór - kolejne mierzenie temperatury: 39,8. Powtórka z poprzedniej nocy. Pani Matka sporo papierów przerobiła.

Środa

- To chyba jakaś przełomowa noc była. - zameldowała rano Pani Matka tłumiąc potężne ziewanie - ale chyba idzie ku dobremu.
I rzeczywiście: w ciągu dnia u Hani utrzymywał się zaledwie stan podgorączkowy. Ale i tak najlepiej pracuje się w nocy...

Czwartek

- Hanka gorączki nie ma. Jutro jadę z nią na kontrolę do lekarza. Po lekarzu muszę pojechać do pracy.
- Naprawdę musisz? Przecież jesteś na urlopie. - przypomniał Pan Mąż.
- Niestety muszę.

Bardzo późnym wieczorem konstruując kolejną umowę Pani Matka spojrzała na zegarek: "O! Już jest...

... piątek.

I całe szczęście, że ten urlop się kończy. Wrócę w poniedziałek do pracy, to może trochę odpocznę. Zostało mi jeszcze roboty na jakąś godzinę. Zrobię sobie małą przerwę."

Jak pomyślała, tak zrobiła: odłożyła papiery na bok i napisała niniejsza notatkę :-)

5 komentarzy:

  1. Gdy trzy lata temu przeprowadzałam się i przez miesiąc wszystkie popołudnia miałam zjęte przewożeniem rzeczy i póxniej meblowaniem i układaniem, to też przychodziłam rano do pracy z takim miłym przeświadczeniem - a teraz odpoczynek! ręce nie będą bolały i kilka godzin spokoju :)

    http://anek73.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra urlop... tylko chorującego dziecka szkoda;-0

    OdpowiedzUsuń
  3. dużo zdrówka i odpoczynku życzę, dziecięciu to drugie też się należy!

    OdpowiedzUsuń
  4. ehhh, skąd ja to znam ;-) ale gorzej jest gdy urlopu nie ma i trzeba kombinować kto i kiedy z dzieckiem zostanie. Dużo zdrówka dla małej a dla Pani Matki porządnej dawki snu ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. taaa urlop potrafi wykończyć,wiem coś o tym ...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń