Obserwatorzy

środa, 31 grudnia 2014

Deszczowe panie (5)

Chociaż tutaj jest to pierwszy wpis o brykających w deszczu chudzielcach, to ogólnie rzecz biorąc piszę o nich już po raz piąty. Pierwsze cztery notatki znajdują się na poprzednim blogu, a ostatnia publikacja na ich temat miała miejsce 25 lipca 2007. Tak, to jest ta zaskakująca wiadomość - po ponad 7 latach wróciłam do UFO-ka, którego pierdyknęłam w kąt, bo podczas jego wyszywania miałam mdłości (Hanka właśnie zaczynała się we mnie mościć). Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie miałam ochoty zaczynać nic nowego, choć rozpoczynać nową robótkę wprost uwielbiam (biorąc to pod uwagę cudem jest, że mam tak mało rozpoczętych prac - lista obok). Tak po prawdzie, to miałam ochotę skończyć wiśniowy SAL, ale połączenie ciemności za oknem i kolorów haftowanki czyni pracę nad obrazkiem niemal niemożliwą - trzeba poczekać, aż będę wracać do domu za dnia.

W 2007 roku zatrzymałam pracę nad deszczowymi paniami na takim etapie:
Teraz mam tyle
i mam nadzieję, że wkrótce będzie więcej.
Ponieważ z pewnością jest to mój ostatni wpis w tym roku, pozwólcie, że złożę Wam najserdeczniejsze życzenia noworoczne - aby Nowy Rok był od Starego lepszy, zdrowszy, szczęśliwszy i wypełniony spełniającymi się marzeniami po brzegi.
Pozdrawiam serdecznie.

wtorek, 23 grudnia 2014

Dzieło "oprawcy" (1)


- ... ale muszę Panią uprzedzić, że trochę to potrwa, bo muszę ściągnąć od producenta wybrane przez Panią ramy.
Pani Matka roześmiała się perliście:
- Proszę Pani! Niektóre z tych haftów leżały w szufladzie nawet 7 lat! Raczej nie sądzę, aby dodatkowy miesiąc zwłoki miał jakiekolwiek znaczenie.

W ten sposób została przypieczętowana znajomość z Panią Oprawczynią. Efekty jej pracy odbieram stopniowo i stopniowo będę je Wam pokazywać :-)

Pierwsze do domu zawitały:
"Pamiątka z podróży" - przeleżała w szufladzie 5 lat i 3 miesiące (zapewniam, że to nie będzie rekordzista),
"Maki" - oprawione zaledwie 2 miesiące po ukończeniu,
oraz "Małe i wielkie rzeczy" - oprawione już po 7 tygodniach po ukończeniu. I tu przeżyłam największe zaskoczenie, bo o ile wiedziałam, czego mogę spodziewać się po poprzednich dwóch obrazkach, tak tu efekt przerósł moje oczekiwania: dopiero w ramie ten haft nabrał wyrazu.
Pani Oprawczyni pastwi się nad innymi moimi pracami, więc ciąg dalszy pokazywania gotowych obrazków z pewnością nastąpi :-)
Pozdrawiam serdecznie :-)

sobota, 20 grudnia 2014

Filcaczki (1)

Od razu uprzedzam: to nie ta "szokująca" wiadomość, o której wspominałam w poprzednim wpisie - to jeszcze troszkę musi poczekać. Dziś będzie o zajęciu niewymagającym dużego wysiłku ani umysłowego, ani fizycznego.

Kupiłam niedawno w Tchibo zestaw - wiem, schodzę na psy i idę na łatwiznę ;-) Zestaw zawiera materiały do wykonania 8 filcowych ozdób. Dużo myśleć przy tym nie trzeba, bo (i) materiały na każdą sztukę są popakowane osobno, (ii) dziurki do wkłuwania igły też są. Cóż... czasami człowiek musi się "odmóżdżyć" ;-)
Cztery pierwsze ozdoby są gotowe. Muszę przyznać, że szybko poszło :-)

czwartek, 18 grudnia 2014

Świąteczna zawieszka (2)

Nie lubię haftować złot muliną, ale (i) haft zdecydowanie nabrał blasku i świątecznego charakteru, (ii) nicią dołączoną do zestawu (podejrzewam, że jest to Anchor) wyszywało się dużo lepiej niż metalizowaną DMC.
Zasadniczym plusem tego zestawu jest to, że po wyszyciu wystarczy haft uprasować, zamontować wieszaczek i... jest gotowe do powieszenia :-)
A co teraz na tamborku? Będziecie zaskoczeni - sama nie mogłam w to uwierzyć! Szczegóły wkrótce :-)

czwartek, 11 grudnia 2014

Świąteczna zawieszka (1)

Ostatnio w robótkach przyjęłam zasady, których staram się przestrzegać - na razie mi wychodzi, ale zobaczymy, co będzie dalej ;-)

Zasada nr 1: Ozdabiać dom - po roku od przeprowadzki nadal mam gołe ściany, co zaczyna mnie denerwować. Postanowiłam, że sukcesywnie będę je zapełniać. Zresztą nie tylko ściany mam nadzieję nieco upiększyć.

Zasada nr 2: Korzystać z zapasów - nagromadziłam mnóstwo dóbr zarówno hafciarskich (strach się przyznać, ile mam jeszcze zestawów do wyhaftowania), jak i z innych dziedzin rękodzielniczych. Pora zacząć je wykorzystywać, bo niedługo miejsca zacznie mi brakować na ich przechowywanie. Tak na marginesie przychodzi mi do głowy taka refleksja: przed przeprowadzką upychałam swoje dobra po różnych kątach, szafach, półeczkach, koszyczkach itp. i jakoś się to wszystko mieściło nie rzucając się w oczy. Po przeprowadzce, rozpakowałam swoje skarby i okazało się, że zajmują mi one cały pokoik! Nieduży wprawdzie, ale cały! Gdzie i jak ja to wszystko mieściłam?! I jak to jest możliwe, że tyle zdołałam tego nagromadzić?!

Zasada nr 3: Rozpoczynając nową robótkę starać się trzymać zasad nr 1 i 2.

W myśl zasady nr 3 rozpakowałam kolejny zestaw, który jest na tyle nieduży, że prawdopodobnie zdąży zawisnąć do Bożego Narodzenia.
Do wyszycia pozostały kontury i detale, do których powinnam użyć mojej "ulubionej" metalizowanej muliny :-/ Czego się nie robi, żeby było pięknie ;-)

wtorek, 9 grudnia 2014

Mikołajowy prezent

Od kiedy pracuję tam, gdzie pracuję, po raz pierwszy zrobiliśmy sobie mikołajki tak klasycznie, jak to tylko możliwe, włącznie z losowaniem osoby, dla której należy przygotować prezent. Jak zawsze kwota została ustalona na takim poziomie, aby nie zrujnować kieszeni i jednocześnie nie ułatwić zbytnio zadania osobie obdarowującej: 15 złotych. Porządnie trzeba wysilić zwoje mózgowe, aby wymyślić coś, co nie dość że pasuje do gustów osoby, którą się wylosowało, to jeszcze mieści się w zakładanym limicie, aby (i) innym nie było przykro, (ii) nie skonfudować osoby obdarowywanej.

Przygotowany przeze mnie prezent nie dość, że bardzo pasuje (moim zdaniem) do wylosowanej osoby, która jest zawsze bardzo elegancka, to jeszcze jakby podliczyć zużyte materiały, jak najbardziej mieści się w określonym limicie. A że trzeba było dodać kilka godzin pracy własnej, to już inna rzecz. To już kwestia mojej satysfakcji.

Na końcu powstało oczywiście opakowanie - z braku czasu posiłkowałam się resztkami kit-u PKP Box of love (nie musiałam zastanawiać się, czy wszystko pasuje do siebie należycie).
Udało mi się kolorystycznie dopasować pudełeczko do jego zawartości.
Jak widać powstała pierwsza z serii bransoletek,
bo skoro nareszcie udało mi się zdobyć odpowiedni klej, to w końcu zagospodaruję te koralikowe sznury zmajstrowane niemal półhurtem ;-)

Zdjęcia niestety kiepskie robione późną nocą - niestety taką mamy porę roku. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że zabawa była przednia i zdecydowana większość bawiła się jak dzieci :-)

niedziela, 7 grudnia 2014

Ho ho ho (2)

Po krzyżykach przyszła kolej na półkrzyżyki i moje ulubione kontury:
Jeszcze trzeba zmajstrować z tego zawieszkę - chyba do Świąt wyrobię się? :-)

środa, 3 grudnia 2014

Ho ho ho (1)

Pora zacząć przygotowania do zbliżających się świąt. Rozpakowałam najmniejszy z DIM-owych zestawów. Wszystkie krzyżyki postawione :-)
Tym razem żadnych technicznych kombinacji nie stosuję ;-)