Obserwatorzy

poniedziałek, 30 listopada 2009

Idą Święta

Zapada zmrok. Szybkim krokiem zmierzam do cieplutkiego domku. Mijając budynki z rzędami oświetlonych okien nie mogę się powstrzymać, aby nie zerknąć w nie. O! Choinkę już ubierają! A tu już lampki zawieszone!
Pewnie obok stoi pudło z ozdobami. Za chwilę do pokoju wbiegną dzieci i będą dalej stroić choinkę. Święta idą!
Taka to wizja mnie dopadła, gdy zdecydowałam się na udział w wymianie ATC organizowanej przez Justynę, która zaproponowała dwa tematy do wyboru: Idą Święta i Zimowy czas. Ponieważ zimę lubię śnieżną i mroźną wyłącznie za oknem i w dodatku tylko w czasie Świąt Bożego Narodzenia, wybór tematu nie nastręczył mi wielu trudności. Wspomniana wizja nie dopuściła do zbytniego uproszczenia tematu, dlatego cały miesiąc trwało przygotowywanie pięciu karteczek ATC:
P.S. W okienkach są szybki :-)

piątek, 27 listopada 2009

Żeby nie było, że się lenię

Żyję i mam się nieźle. Pan Mąż wyzdrowiał (chyba - z nim to nigdy nie wiadomo), Pan Syn wyzdrowiał, Pani Córce chyba zaczyna się katar. Jesteśmy więc pod koniec domowego chorowania. Ja na razie jakoś się trzymam, nie licząc jednodniowej niedyspozycji spowodowanej przez malinową tartę. Złego licho nie bierze, więc może jakoś uchowam się przed tymi katarami ;-)

A propos zdrowia: Madziorek, sabinka.t1, alexls, Olenkaja, bardzo dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia. Gdy pisałam tego posta moja niedyspozycja była już na szczęście wspomnieniem.

Nawiązując do tytułu tej notatki uprzejmie donoszę, że robótki wcale nie leżą odłogiem, tylko ich wykonywanie jest mocno rozciągnięte w czasie (z powodu jego braku, oczywiście). Aby zobrazować to "rozciagnięcie" dodam, że cały listopad dłubałam ATC na wymianę organizowaną przez Justynkę. Proszę zwrócić uwagę na zastosowanie czasu przeszłego ;-) Tak, tak! Skończyłam! Tylko że sierota koreańska ze mnie, bo zapomniałam zabrać je ze sobą, aby wysłać wracając z pracy. Trudno, zrobię to w poniedziałek - na szczęście zmieszczę się jeszcze w terminie :-)

Oprócz wspomnianych wyżej ATC dłubię jeszcze drobny upominek na wymianę w ramach HSP 3. Trwa to już również miesiąc, na szczęście zostało już niewiele do zrobienia i wkrótce powinnam wysłać paczuszkę.

Bardzo, bardzo dziękuję za przyznane wyróżnienia. Jest mi niezmiernie miło, że postanowiłyście uhonorować właśnie mnie, choć jest tyle innych, bardziej kreatywnych blogowiczek. Sama nie potrafię wybrać kilku blogów, które mnie inspirują. Na każdym z blogów, które mam w zakładkach, oglądam różne piękności i czerpię z nich natchnienie. Niech się wszyscy czują wyróżnieni :-)

Olenkaja: Nawet nie wiesz, jak bardzo cieszą mnie takie słowa :-) Jak każdy szary człowiek lubię, gdy mnie pochwalą za moje wypociny :-)

Anonimowy: Dziękuję bardzo, jest mi szalenie miło :-) Jeśli zaś chodzi o zakładki, to uważam, że to nie Panie są szczęściarami, tylko ja i moje dziecko, że do nich trafiło. Jest szansa, że wyrośnie na porządnego człowieka ;-)

alexls: Dziękuję bardzo :-) Mnie też się podoba ;-) Przynajmniej na razie ;-)

gadzia95: Wprawdzie nie wzięłam udziału w candy, ale za zaproszenie bardzo dziękuję. No i witam w gronie blogujących :-) Na pewno będę zaglądać :-)

Olcia113, An z Chatki, Mmorelia61-Kasia, ewkaka19, clematis: Dziękuję bardzo. Miło mi, że podobały się Wam moje zakładki - to znaczy już nie moje :-)

Mmorelia61-Kasia: Narzekam na te swoje dzieci, ale w sumie to rzeczywiście cieszę się, że nie są one "ciepłymi kluchami" :-)

ewkaka19: Ewuniu, postaram się wkrótce napisać, jak zrobiłam te zakładki. Specjalnie dla Ciebie :-)

clematis: Niestety to nie były dowcipy. To sama naga prawda :-)

wtorek, 17 listopada 2009

Rozmowy niekontrolowane

- Ufff... - westchnęła z ulgą Pani Matka - Dzieciaki wykąpane, nakarmione, Hania śpi. Przysiądę choć na chwilkę.
Wypełniając swoją groźbę Pani Matka zasiadła na salonowej kanapie i odruchowo zaczęła składać przyniesione wcześniej ze strychu pranie. Nie dotarła nawet do połowy kosza z wypraną bielizną, kiedy pojawiło się niemiłe uczucie połączone z lekką nadwrażliwością okolic żołądka. Starym zwyczajem Pani Matka usiłowała zignorować doznania, jednak gdzieś między synowskimi gatkami a mężowskimi skarpetkami postanowiła podnieść swoje szanowne cztery litery i dość statecznym, jak na owo uczucie, krokiem udała się do łazienki, gdzie przyjęła niezbyt reprezentacyjną pozycję i rozpoczęła czynność zwaną "rozmową z lwem".
Pan Syn wprawnym uchem wyłowił nietypowe dla wieczornej krzątaniny dźwięki i natychmiast powiadomił o tym Pana Męża:
- Tato, tato! Mama rzyga!
W przerwie tej niezbyt kontrolowanej "rozmowy" do łazienki taktownie zaglądnęła głowa Pana Męża:
- Pomóc Ci w czymś?
- Nie. - wykrztusiła Pani Matka, po czym zaczęła się zastanawiać: "Można pomóc w sprzątaniu, można pomóc w odrabianiu lekcji, w gotowaniu, w opiece nad dziećmi, ale jak, u licha ciężkiego, pomóc w wymiotowaniu?! Chociaż jakby się tak mocniej zastanowić, to w sumie trochę twardo na tych kaflach...".
Po trzeciej turze toaletowych "negocjacji" Pan Syn zainteresował się:
- Czy są jakieś ślady?
- Czego, synku? - Pani matka uniosła się nieco na łokciu.
- Nooo... rzygania.
- Nie, kochanie. Wymiotowałam kulturalnie celując prosto do kibelka, a potem równie kulturalnie spuściłam wodę.
- Aaaaa... - westchnęło dziecię, przy czym w jego głosie wyraźnie zabrzmiała nutka żalu. Nieco zawiedziony brakiem możliwości przyglądnięcia się czemuś zdecydowanie nieestetycznemu powrócił do przerwanej zabawy, zaś Pani Matka przez 24 godziny usiłowała nie patrzeć na poczynania pozostałych domowników.